Do Festiwalu zostały już niecałe dwa miesiące! Z tej okazji publikujemy „Wstęp" do ŚWIĘTA DZIECI GÓR autorstwa Kamila Cyganika. Zapraszamy do lektury!
Batory, najsłynniejszy polski transatlantyk, jeden z symboli II Rzeczypospolitej, w czasie II wojny światowej nazwany został „lucky ship”. Szczęśliwy statek omijały pociski, bomby, torpedy i miny morskie. Najpoważniejszych uszkodzeń doznał, gdy holenderska jednostka „Christiaan Huygens”, płynąca tym samym konwojem w ramach operacji „Husky”, uderzyła niechcący w jego burtę

W 1940 Batory zyskał jeszcze jeden przydomek: „Rozśpiewany statek”. W sierpniu tego roku wyruszył w jeden ze swych najdłuższych rejsów. Z zagrożonej bombardowaniami Wielkiej Brytanii ewakuowano polskim transatlantykiem do Australii pół tysiąca dzieci. Na początku brytyjskie opiekunki prosząc o pomoc polską załogę, słyszały tylko: „I don’t speak English”. Wydaje się jednak, że Polacy nie potrafią zbyt długo dystansować się do milusińskich jakiejkolwiek nie byłyby narodowości. Dość powiedzieć, że zadziwili chłodnych Brytyjczyków ciepłą i serdeczną troską wobec małych pasażerów. Ci ostatni odwdzięczyli się śpiewem „Roty” w języku angielskim, kilku innych polskich piosenek, założeniem na pokładzie drużyny skautowej „Batory” i oceanem łez na pożegnanie.
Nie mogę oprzeć się analogii między tym krótkim epizodem w blisko 40-letniej historii Batorego, a Świętem Dzieci Gór.
Około 500 dzieciaków zgromadzonych przez osiem dni na dość ograniczonym terenie Nowego Sącza i okolic, a są chwilę, że i w jednym miejscu: na Rynku lub na hali widowiskowej.
Spotykają się tutaj – bez względu na narodowość – z troskliwą opieką organizatorów, pilotów, tłumaczy… Na początku ubiegłego wieku brytyjski myśliciel Chesterton zżymał się na hasło „Wszystkie dzieci są nasze”, twierdząc, iż jest to próba odebrania rodzicom, a zwłaszcza ojcom odpowiedzialności za potomstwo. I być może nawet miał rację, ale na pewno nie w kontekście tego samego hasła funkcjonującego w Polsce. Bo Polacy w swej naturze (nie twierdzę, że tylko oni i że wszyscy) mają jakąś wrodzoną serdeczność w stosunku do dzieci. Wszystkich dzieci.
„Rozśpiewany statek”? Trudno o bardziej rozśpiewane miejsce w Polsce, gdy odbywa się nowosądecki Festiwal. Co więcej, dzieci z zagranicy uczą się przynajmniej jednej polskiej piosenki, o zachodzącym słoneczku i dobrej wieczerzy, do której już czas... I co najważniejsze – cel.
„Rozśpiewany statek”? Trudno o bardziej rozśpiewane miejsce w Polsce, gdy odbywa się nowosądecki Festiwal. Co więcej, dzieci z zagranicy uczą się przynajmniej jednej polskiej piosenki, o zachodzącym słoneczku i dobrej wieczerzy, do której już czas... I co najważniejsze – cel.

Misja Batorego miała ocalić życie kilkuset małych Brytyjczyków. A nowosądecki Festiwal? Henryk Cyganik pisał:
Nie odchodzą mistrzowie z gór,
Bo w ich dziełach ocala się życie,
Nawet jeśli przywoła ich Bóg,
To wracają z wiosennym redykiem…
A Święto pozwala, by na nowo rozbrzmiały pieśni mistrzów, którzy już odeszli i nawet nie pamiętamy imion, ale ich dzieła ocalają życie. I w ten niesamowity, lipcowy tydzień może tylko na chwilę, ale jednak zmartwychwstają: tradycje, zabawy, tańce…
I zostają wspomnienia. Uczestnicy Święta Dzieci Gór często utrzymują kontakty z poznanymi na Festiwalu przyjaciółmi z innych krajów, opowiadają o Nowym Sączu w swych rodzinnych miejscowościach, wreszcie zdarza się, że wracają nad Dunajec jako dorośli opiekunowie kolejnych dziecięcych pokoleń. Pamiętają!
Dwa lata przed złomowaniem Batorego odbyła się niezwykła uroczystość. W lutym 1969 roku dorośli już pasażerowie z 1941 pożegnali stary transatlantyk po raz ostatni odwiedzający Wielką Brytanię. Pamiętali!
I tu dostrzegam znaczącą różnicę. Jestem absolutnie pewien, że jeszcze wiele wody przepłynie przez bałtyckie cieśniny zanim najpiękniejszy na świecie Festiwal folkloru dziecięcego zostanie zezłomowany. Oby nigdy!
Kamil Cyganik