Publiczność nieco przesunięta w tył, by mogła przejść defilada uczestników. Stado cepeliowskich baranów pilnuje koszy słodyczy i schodów prowadzących na scenę. Sala wypełnia się powoli, ale skutecznie oraz – jak zwykle na koncertach finałowych i coraz częściej podczas dni narodowych – po brzegi.
Józek Broda nazwał ten dzień dożynkami. Istotnie plon występów już zebrany. Dziś zasmakujemy owoców: epilogu, czyli krótkiej etiudy z udziałem przedstawicieli niemal wszystkich zespołów, kamrackich tańców i jeszcze raz tych krótkich występów, które tydzień temu, wieczorem były dla nas nowością, teraz powoli stają się wspomnieniem.
Gong. Gołąb grucha, drumla ptaka jakiegoś udaje, woda szemrze w potoku. Kukułka. Mały Bułgar z lampionem. Światełko pozwala mu niewiele dojrzeć, ale i tak z zapałem się rozgląda. Zdziwiony, że jest sam, woła innych, wchodzi dziewczyna, dziecko małe, para i druga para. Teraz się okazuje, że weszło na scenę niechcący, tata je zabiera. Szkoda! Ale jaki piękny znak, widać rozumie, że to bezpieczne miejsce. Wchodzą parami, z różnych zespołów, coraz ich więcej. Ostatni wnosi róg. Mały Bułgar próbuje grać. Nie da rady. Czech i Gruzin próbują mu pomóc. W końcu widzą starca siedzącego na pniu. On bierze róg, podnosi i… zamiera. Jak i wszyscy na tym obrazku zgromadzeni wokół górala…
Gong. Gołąb grucha, drumla ptaka jakiegoś udaje, woda szemrze w potoku. Kukułka. Mały Bułgar z lampionem. Światełko pozwala mu niewiele dojrzeć, ale i tak z zapałem się rozgląda. Zdziwiony, że jest sam, woła innych, wchodzi dziewczyna, dziecko małe, para i druga para. Teraz się okazuje, że weszło na scenę niechcący, tata je zabiera. Szkoda! Ale jaki piękny znak, widać rozumie, że to bezpieczne miejsce. Wchodzą parami, z różnych zespołów, coraz ich więcej. Ostatni wnosi róg. Mały Bułgar próbuje grać. Nie da rady. Czech i Gruzin próbują mu pomóc. W końcu widzą starca siedzącego na pniu. On bierze róg, podnosi i… zamiera. Jak i wszyscy na tym obrazku zgromadzeni wokół górala…
Nie odchodzą mistrzowie z gór
Bo w ich dziełach ocala się życie
Nawet jeśli przywoła ich Bóg
To wracają z wiosennym redykiem
Gdy chłopięcy głos, głos należący do wnuka poety, który te słowa napisał, milknie, obrazek ożywa, starzec wysyła pary ze sceny. Gra na rogu. Bat trzaska raz za razem…. Kukułeczka…
Defilada. Powiewają flagi narodowe, wchodzą tablice przypominając nazwy i miejscowości, skąd przyjechali do nas tegoroczni uczestnicy Święta Dzieci Gór. Józek pięknie pyto gazdę, dyrektora SOKOŁA i dyrektora Święta.
Pan Antoni Malczak, witany brawami, jak zwykle z lekkim smutkiem tej ostatniej niedzieli: - Witam przede wszystkim dzieci, bo to ich święto i dorosłych za to, że dzieci przyprowadzają, za to, że hala jest wypełniona po brzegi i rynek był wypełniony w ubiegłą niedzielę, bo to najlepsza zachęta dla organizatorów.
Bo w ich dziełach ocala się życie
Nawet jeśli przywoła ich Bóg
To wracają z wiosennym redykiem
Gdy chłopięcy głos, głos należący do wnuka poety, który te słowa napisał, milknie, obrazek ożywa, starzec wysyła pary ze sceny. Gra na rogu. Bat trzaska raz za razem…. Kukułeczka…
Defilada. Powiewają flagi narodowe, wchodzą tablice przypominając nazwy i miejscowości, skąd przyjechali do nas tegoroczni uczestnicy Święta Dzieci Gór. Józek pięknie pyto gazdę, dyrektora SOKOŁA i dyrektora Święta.
Pan Antoni Malczak, witany brawami, jak zwykle z lekkim smutkiem tej ostatniej niedzieli: - Witam przede wszystkim dzieci, bo to ich święto i dorosłych za to, że dzieci przyprowadzają, za to, że hala jest wypełniona po brzegi i rynek był wypełniony w ubiegłą niedzielę, bo to najlepsza zachęta dla organizatorów.
Wielkie podziękowania za wsparcie finansowe i jakąkolwiek inną pomoc. Podziękowania za patronat honorowy Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego panu profesorowi Piotrowi Glińskiemu, Marszałkowi Województwa Małopolskiego panu Jackowi Krupie, prezydentowi miasta Nowy Sącz, panu Ryszardowi Nowakowi oraz prezydentowi polskiej sekcji CIOFF panu Jerzemu Chmielowi. Te osoby swoimi nazwiskami uwierzytelniają Festiwal.
Marszałek Leszek Zegzda, wielki przyjaciel Festiwalu od początku jego powstania, a nawet jeszcze wcześniej; Monika Wiejaczka, wicedyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego; Barbara Kozieracka, przedstawicielka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego; Bożena Jawor, przedstawicielka Rady Miasta Nowego Sącza; ks. Stanisław Kowalik; wszyscy członkowie Rady Artystycznej; Małgorzata Kalarus (reprezentująca kilkadziesiąt osób pracujących przy Święcie Dzieci Gór); Józef Broda, wielki kreator tego Festiwalu; wychodzą na scenę, by w zamieszaniu niemałym, ale radosnym, wręczyć grupom upominki: barany, kosze słodyczy, pamiątkowe zdjęcia.
Marszałek Leszek Zegzda, wielki przyjaciel Festiwalu od początku jego powstania, a nawet jeszcze wcześniej; Monika Wiejaczka, wicedyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego; Barbara Kozieracka, przedstawicielka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego; Bożena Jawor, przedstawicielka Rady Miasta Nowego Sącza; ks. Stanisław Kowalik; wszyscy członkowie Rady Artystycznej; Małgorzata Kalarus (reprezentująca kilkadziesiąt osób pracujących przy Święcie Dzieci Gór); Józef Broda, wielki kreator tego Festiwalu; wychodzą na scenę, by w zamieszaniu niemałym, ale radosnym, wręczyć grupom upominki: barany, kosze słodyczy, pamiątkowe zdjęcia.
- Tego festiwalu nie kończymy, mówimy: do zobaczenia za rok!
Dla Leszka Zegzdy to 26 lat pięknej wzruszającej tradycji spotkań między kulturami z całego świata. „Wystarczy popatrzeć na dzieci, by zrozumieć niezwykłą wartość takiego Święta. I to jest wystarczający powód, żeby powiedzieć organizatorom: dziękujemy! Przyklaśnijcie!”
Przyklasnęliśmy.
„Dla najwspanialszego gazdy: Józek, bez ciebie nie byłoby tego co jest, a jest duchowość. A my drodzy sądeczanie bądźmy dla siebie życzliwi, kochajmy siebie i tych, którzy do nas przyjeżdżają.”
Bożena Jawor w imieniu Rady Miasta, sądeczan, podziękowała organizatorom, a szczególnie tym, którzy założyli w swoich miastach te grupy, które tu przyjeżdżają. Przez cały tydzień było słychać i widać piękny śpiew, muzykę. Na koniec prośba z serca: „Panie dyrektorze, aby się panu zawsze chciało chcieć.”
Dla Leszka Zegzdy to 26 lat pięknej wzruszającej tradycji spotkań między kulturami z całego świata. „Wystarczy popatrzeć na dzieci, by zrozumieć niezwykłą wartość takiego Święta. I to jest wystarczający powód, żeby powiedzieć organizatorom: dziękujemy! Przyklaśnijcie!”
Przyklasnęliśmy.
„Dla najwspanialszego gazdy: Józek, bez ciebie nie byłoby tego co jest, a jest duchowość. A my drodzy sądeczanie bądźmy dla siebie życzliwi, kochajmy siebie i tych, którzy do nas przyjeżdżają.”
Bożena Jawor w imieniu Rady Miasta, sądeczan, podziękowała organizatorom, a szczególnie tym, którzy założyli w swoich miastach te grupy, które tu przyjeżdżają. Przez cały tydzień było słychać i widać piękny śpiew, muzykę. Na koniec prośba z serca: „Panie dyrektorze, aby się panu zawsze chciało chcieć.”
Ks. Stanisław Kowalik jak zwykle śpiewem złożył życzenia. Bo dzieci nauczyły nas, co najważniejsze: radość, pokój i bycie razem.
Józek – to co było, trzeba pobłogosławić, ale i sięgnąć do tego, co będzie.
Mali rożnowiacy wchodzą na scenę po kostur, który odbiorą od Małych Mystkowian. Trzy uderzenia. Nowy gazda Tomek i gaździna Andżelika przyrzekli, że za rok będzie równie pięknie.
Defilada powrotna…
- Widzę, że idzie fala trzymania rąk w kapsie, - nawiązał do swojej krucjaty Józek Broda. – pokazujmy, rozmawiając ze sobą, że jesteśmy bez miecza, pokazujmy otwarte dłonie.
Chleba naszego powszedniego
Daj nam na każdy czas
Daj chleba,
Bo życie może być jak chleb.
Józek – to co było, trzeba pobłogosławić, ale i sięgnąć do tego, co będzie.
Mali rożnowiacy wchodzą na scenę po kostur, który odbiorą od Małych Mystkowian. Trzy uderzenia. Nowy gazda Tomek i gaździna Andżelika przyrzekli, że za rok będzie równie pięknie.
Defilada powrotna…
- Widzę, że idzie fala trzymania rąk w kapsie, - nawiązał do swojej krucjaty Józek Broda. – pokazujmy, rozmawiając ze sobą, że jesteśmy bez miecza, pokazujmy otwarte dłonie.
Chleba naszego powszedniego
Daj nam na każdy czas
Daj chleba,
Bo życie może być jak chleb.
I rozpoczyna się ta najbardziej zachwycająca część koncertu finałowego. Każdy z zespołów tańczy jeden ze swoich tańców, ale między tymi utworami są tańce kamrackie. Lach z Ukrainką, Estończyk z góralką ze Spisza, Zbójnik z Podhala z Bułgarką, Krakowianka z Gruzinem, Pogórzanki z Czechami, Górale Żywieccy ze Słowaczkami…. Tańce, których uczyli się nawzajem, demonstrowali na dniach u polskich przyjaciół, tańce, w których się lepiej poznawali. Budowali pokój świata.
Gong. Nie odchodzą mistrzowie z gór…
Śpiew gruziński, głęboki wielogłosowy, choć tylko czworo śpiewa swoją tęsknotę… gajdy i Józek śpiewają o swobodzie w dyskursie z kilkoma góralkami.
„Wiśta koniu wiśta!” na to hasło schodzą się ze wszystkich stron w jednym, wielkim tańcu jedności, cały Festiwal w ruchu, na scenie, przed, obok, wchodzą spośród publiczności i zza kulis. I tańczą, tańczą, tańczą… i stają, i znowu, w miejscu, szarpoka, WSZYSCY! WSZĘDZIE!
Gong. Nie odchodzą mistrzowie z gór…
Śpiew gruziński, głęboki wielogłosowy, choć tylko czworo śpiewa swoją tęsknotę… gajdy i Józek śpiewają o swobodzie w dyskursie z kilkoma góralkami.
„Wiśta koniu wiśta!” na to hasło schodzą się ze wszystkich stron w jednym, wielkim tańcu jedności, cały Festiwal w ruchu, na scenie, przed, obok, wchodzą spośród publiczności i zza kulis. I tańczą, tańczą, tańczą… i stają, i znowu, w miejscu, szarpoka, WSZYSCY! WSZĘDZIE!
Czekam na ten moment cały rok, boję się go, i nie chcę, bo już słychać fujarkę Józka. Na jej dźwięk wszyscy siadają. Śpiew mistrza o słoneczku, i powracaniu do macierzy. „Życie rzeką, życie ptakiem… Ale miłość nie przemija. Jestem, mam, dam… Nie jestem sam!”
Ostatnie dźwięki trombity. Ostatnie na tym Święcie, które przecież się nie kończy. Już jesteśmy na mszy rozpoczynającej 27. Święto Dzieci Gór. Tej wersji będę się trzymał.
Ostatnie dźwięki trombity. Ostatnie na tym Święcie, które przecież się nie kończy. Już jesteśmy na mszy rozpoczynającej 27. Święto Dzieci Gór. Tej wersji będę się trzymał.
Kamil Cyganik