Dni u polskich przyjaciół

Kolorowe fragmenty damskich strojów ludowych.

PONIEDZIAŁEK

Indonezyjczycy w Łoniowej

Gdy dzień u polskich przyjaciół wypada w poniedziałek, jest chyba najtrudniej. Jeszcze budowane są pierwsze mosty, zasypywane powoli przepaście językowe. O czym rozmawiać na rodzinnym obiedzie w Łoniowej? A jednak. Zarówno goście z dalekiej Indonezji, jak i gospodarze z żalem stwierdzili, że na obiad u polskich rodzin było za mało czasu.
Wcześniej gościł obie grupy wójt Dębna Wiesław Kozłowski. Zespoły mogły się zaprezentować i otrzymać od pana wójta drobne upominki. Następnie zwiedzanie zamku w Dębnie i przejazd do rodzinnej wsi małych krakowiaków - Łoniowej. Tutaj wspomniany szybki, zbyt szybki obiad u polskich rodzin, a po nim koncert na plenerowej scenie. Dopisała spora publiczność.
Na koniec próba krakowskiego kroku i powrót do Nowego Sącza.

ŚRODA

Jakuci w Nawojowej
Było bardzo rodzinnie

O godzinie 10:00 przywitał gości gospodarz gminy, wójt Stanisław Kiełbasa. Podczas prezentacji można było zobaczyć na ekranie, jaka droga dzieli Nowy Sącz od rodzinnej miejscowości zespołu KYTALYK. Widać było wzruszenie na twarzach niektórych z gości, gdy rozpoznali na zdjęciu satelitarnym sklepik w Maya, w którym większość z nich robi zakupy.
Potem boisko i zabawy wszelakie, a na obiad goście zostali zaproszeni do domów rodzinnych PIECUCHÓW. Wspólnego czasu w rodzinnym gronie było dużo. Dopiero o 16:00 wszyscy znów się spotkali na zabawie przy grillu, gdzie mogli znów przećwiczyć tańce kamrackie.
W autobusach i w innych sytuacjach Polacy uczą się po rosyjsku i trochę po jakucku.

Meksykanie w Bukowinie

Miejscem, gdzie Meksykanie i MALI WIYRCHOWIANIE przyjechali w środę, jest słynny Dom Ludowy, jeden z największych budynków drewnianych w Polsce.
Zaczęło się od warsztatów: ze snycerstwa, malowania na szkle i bibułkarstwa. Następnie wszyscy zostali przewiezieni konnymi bryczkami na polanę Szymkówka. Tutaj fantastyczna panorama Tatr stała się pięknym tłem dla wspólnych zdjęć. W Bukowinie dzieci z Meksyku zostały zaproszone do domów swoich kamratów na obiad. Pobyt pod Tatrami zakończyła wspólna zabawa, tym razem przed Domem Ludowym, bo i pogoda tego dnia dopisała.

ŚRODA, CHOĆ BARDZIEJ CZWARTEK

Węgrzy w Trzyńcu

Mali Odrzychowianie i ich węgierscy kamraci wyjechali do Trzyńca już w środę po obiedzie. Ponad 200 kilometrów i tego dnia w planie zmieściła się już tylko wspólna kolacja. Następnie węgierskie dzieci zostały zaproszone w grupach 2 - 4 osobowych, a co odważniejsi również pojedynczo do polskich rodzin na nocleg. Rano wszyscy pojechali do Muzeum Techniki w Ostrawie, bardzo dobrej placówki tego typu, interaktywnej, niezwykle nowoczesnej.
Wspólny obiad, występ: najpierw Węgrzy, potem Polacy, na czeskim rynku. Na końcu symbol Święta Dzieci Gór - tańce kamrackie.  I… trzeba było wracać. Znów przejechać ponad 200 kilometrów, by dojechać na kolację.

CZWARTEK

Turcy w Lipnicy Wielkiej
Czyli jak się Orawa z Turcją kamraciła
 
Wyjechali z Sącza z opóźnieniem, ale w bardzo dobrych nastrojach, bo Rada Artystyczna nie szczędziła pochwał dla obu zespołów.
Pobyt w Lipnicy Wielkiej otworzył wspólny obiad w szkole, do której na co dzień uczęszczają orawskie dzieci, a następnie goście spotkali się z ciepłym przyjęciem przez wójta gminy Lipnica Wielka Bogusława Jerzego Jazowskiego w Domu Ludowym.
Goście z Turcji, przedstawieni uprzednio przez ORAWSKIE DZIECI, dali koncert przed przepełnioną widownią, dla której nie starczyło krzeseł. Część widowiskowa zakończyła się pokazem tańców kamrackich.
Po wymianie upominków - czas wolny przy suto zastawionych stołach. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się stoiska z tureckimi produktami. Pobyt w regionie zakończyła wizyta w skansenie w Zubrzycy Górnej.

Hindusi i Macedończycy w Szczyrzycu
 
Zaczęło się od oficjalnego przywitania. Kiedy trzy autokary Święta Dzieci Gór zajechały do Jodłownika, kierownicy zespołów oraz trzy pary w tradycyjnych strojach zostali zaproszeni na spotkanie z wójtem Pawłem Stawarzem. Czas wypełniony wymianą informacji o gminie, gościach, oraz podarków. Kolejnym etapem był już Szczyrzyc. W funkcjonującej tu od 2003 roku Wiosce Indiańskiej uczestnicy Święta Dzieci Gór goszczą nie po raz pierwszy. Ciekawe miejsce, gdzie można postrzelać z łuku, pościgać się w nartach dla trojga i wziąć udział w wielu innych zabawach.
Tutaj również został przygotowany obiad dla Hindusów, bezmięsny, oparty na warzywach. Pozostali zjedli posiłek w gościnnej restauracji MARYSIEŃKA w Szczyrzycu. Tutaj też przez resztę dnia goszczeni byli kierownicy zespołów, tutaj dzieci wróciły na kolacje.
Wcześniej, już przebrani w domach rodzinnych Małych SZczyrzycan, dali koncert; najpierw Indie potem Macedonia, w końcu tańce kamrackie.
 
Kamil Cyganik