Dni u polskich przyjaciół

Dziewczynka i dwóch chłopców stoi obejmując się ramionami
Podczas tygodnia festiwalowego każdy zespół polski zaprasza swojego partnera do swojej rodzinnej miejscowości. Uczestnicy zagraniczni poznają środowisko w jakim na co dzień żyją ich nowi polscy przyjaciele - ich domy, rodziny, kolegów.

ZAPOWIEDŹ ROZSTANIA

Kościelisko jest rodzinną miejscowością zespołu POLANY. Dlatego właśnie ono stało się pierwszym miejscem, gdzie polscy artyści zaprosili swoich kamratów z dalekiego Tajwanu.

Na początku zwiedzali szkołę, gdzie uczy się grupa z Kościeliska. Na szkolnym Orliku, na tle Tatr, bawili się i grali.

Kolejny etap wyprawy, szczyt Gubałówki, był piękny, ale nie tak interesujący jak kolejka, która okazała się najfantastyczniejszym studiem fotograficznym.

Zakopane… dzieci ze zespołu THE FLYING FISH, „przeleciały” zimową stolicę Polski w poszukiwaniu pamiątek, czy raczej był to połów pamiątek, bo o znalezienie ich na Krupówkach i okolicy nie jest trudno.

Obiad w restauracji poprzedził krótkie występy.

Wydaje się, że coś podczas tego dnia szczególnie zaiskrzyło, bo dzieci zaczęły wymieniać się numerami telefonów, a oczy młodych artystów jakby zaczęły skrzyć się przeczuciem coraz bliższego rozstania.

MIĘDZY PEWLĄ A ŻYWCEM

W Pewli Siemieńskiej dzieci z zespołu HAJDUKI zaprosiły swoich katalońskich kamratów do rodzinnych domów. W tym czasie wszyscy opiekunowie mieli okazję poznać radnych i wójta - przy kawie w siedzibie gminy.

Po wizycie w domach szybki rzut oka na okolicę z punktu widokowego i wyjazd do Żywca. Stolica powiatu ugościła Polaków i Katalończyków wspólnym obiadem, zaprosiła na zamek i wystawę etnograficzną. HAJDUKI i ESBART MARBOLENY odwdzięczyli się koncertem z prezentacją tańców kamrackich.

NAD WODĄ

Pierwsze godziny w Rożnowie młodzi Węgrzy spędzili w domach rodzinnych polskich kamratów. Do obiadu, na który wszyscy zostali zaproszeni do Gminnego Ośrodka Kultury. Stan wody na Jeziorze Rożnowskim nie zawsze na to pozwala, tym razem jednak goście i gospodarze mogli podziwiać otoczenie akwenu z pokładu statku wycieczkowego. Krótki występ obu zespołów wraz ze wspólnymi tańcami kamrackimi.

Szczególną, bo szczególnie smaczną atrakcją kończącego ten dzień grilla, był paprykarz przygotowany przez Węgrów w kociołku nad ogniskiem.

KOROWÓD W MAKOWIE

ZBYRCOCEK zaprosił swoich kamratów z Kałmucji i Słowenii do Juszczyna i Makowa Podhalańskiego.

W rodzinnej wsi Górali Babiogórskich Polacy i Słoweńcy zaśpiewali w tutejszym kościele i spotkali się z księdzem proboszczem.

Pogoda sprzyjała spacerom, więc najpierw Juszczyn, a następnie jedna z pobliskich gór stały się celem ich krótkiej wędrówki. Na szczycie, oczywiście, zdjęcia na tle fantastycznie prezentującej się Babiej Góry i rodzinnej miejscowości dzieci ze ZBYRCOCKA.

Maków Podhalański jest siedzibą gminny, w której znajduje się Juszczyn. Dlatego właśnie on stał się drugim etapem tego dnia.

Tutaj był wspólny obiad. Wszystkie trzy grupy wystąpiły na rynku. Zaśpiewały również w tutejszym kościele, tym razem do wtóru kałmuckiej kapeli. I – ponieważ w Nowym Sączu go zabrakło – przeszli korowodem, no powiedzmy minikorowodem, przez Maków.

CYSTERSI, MYDŁO I CZEKOLADA

Jodłownik zawsze z radością przyjmuje kamratów zespołów pochodzących z terenu gminy. Goście z Albanii mieli okazję zdobyć okazałą wiedzę na temat szczyrzyckiego Opactwa Cystersów, którzy prowadzą parafię w Jodłowniku. Spędzili dobry czas w kościele ojców i ich ogrodach.

Wspólny obiad i wyjazd do Sadka-Kostrzy, rodzinnej miejscowości PNIOKÓW. W tutejszej szkole wszyscy zostali podzieleni na dwie grupy, które wymiennie wzięły udział w zabawach animacyjnych i warsztatach z produkcji mydła.

Występ, a po nim grill, gdzie szczególną atrakcją była czekoladowa fontanna.

NA DUNAJCU

W czwartkowy poranek Białorusini i dzieci z zespołu KIYRPECKI pojechali najpierw do Szczawnicy. Tam wsiedli do flisackich łodzi tutejszych górali i doświadczyli tego niezwykłego połączenia rwącej rzeki z nieruchomym majestatem skalistych Pienin. W Łącku, rodzinnej miejscowości polskich przyjaciół wszyscy zjedli obiad, zatańczyli – również tańce kamrackie – i pobawili się wspólnie.

Drugą okazją do zaprezentowania umiejętności tanecznych  było spotkanie z władzami gminy Łącko.

Kamil Cyganik