Słońce jakby z innej strony niż zwykle zagląda pod polowy ołtarz przy kościele św. Małgorzaty. Przez całe lata patrzyło stamtąd, gdzie kościół jest orientowany, od wschodu. Dziś zachód obrało sobie jako miejsce, skąd oświetli festiwalową wspólnotę podczas mszy. Bo msza w tym roku wieczorem.
„Ojcze z nieba, Boże, Panie” wzywała przez lata swoją modlitwą józkowa trombita. Czas powiedzieć, pewnie nie po raz ostatni, że w tym roku nie ma z nami Józka Brody. Zaszczyt i honor rozpoczęcia eucharystii przypadł zatem Krzysztofowi Trebuni-Tutce. Melodia inna, ale rozpoczęcie godne miejsca, czasu, wydarzenia…
Powitał nas jak już od kilku lat ks. proboszcz Jerzy Jurkiewicz, głównym celebransem – do czego też już zdążyliśmy się przyzwyczaić – ks. dr Stanisław Kowalik, kapelan naszego Festiwalu.
„Odpocznijcie sobie malućko” tak Jezus powiedział do swoich uczniów w dzisiejszej Ewangelii, a ks. doktor Kowalik ujrzał podobieństwo – mimo trudów Festiwalu – odpoczywających uczniów Mistrza i dzieci ze wszystkich gór świata pokazujących swoje tradycje. „Po co komu droga, jeśli nie prowadzi do Kościoła”. A jeśli taką drogą jest kultura, to nic dziwnego, że pokazane na estradzie ŚWIĘTA historyczne obrazki, mówią o wierze, rytuałach, modlitwach, zwyczajach… I jesteśmy jak niespokojne owce, które jednak odnajdują pokój, gdy dotknie nas swoją bliskością Pasterz. Na koniec życzył ks. kapelan kamracenia, ale i odpoczynku. Cieszenia się czasem danym przez Pasterza.
Kamil Cyganik