Estrada w Szczawnicy: YENIMAHALLE MUNICIPALITY TUBIL i MAŁY KONIAKÓW
Edycja 2023
24 zdjęcia
30. Święto Dzieci Gór było wyjątkowe pod wieloma względami. A do wydarzeń jeśli nie wieko- to na pewno dekadopomnych należy poprowadzenie przez Józka Brodę wraz z córką Kasią jednego z tzw. „koncertów w regionie”. Reżyser Festiwalu w piątkowe popołudnie zjawił się niespodziewanie w Szczawnicy.
Dzień był nieprzypadkowy, ponieważ obok zespołu z Turcji swój program przestawić miał zespół MAŁY KONIAKÓW, czyli dzieci z rodzinnych stron Józefa, który zapowiadając polską grupę raczył poetycko nawiązać do okolic, gdzie jego ojcowizna:„I taką opowieść o otwartej dłoni, o swobodzie opowiedzą wam dzisiaj dziecko spod Baraniej Góry, kany woda płynie do Morza Czornego i do Bałtyku, do trzech rzek: Dunaju, Wisły i Odry. Piękne, krągłe widoki, końcówka Karpat, Beskid Zachodni, Cieszyński. Konioków, wioseczka położona na wysokości 740, a i niekiedy chałupy są powyżej 900 metrów. Dziecka chcą wam opowiedzieć o tym, co to jest pastwisko, co to jest taka chwalba Ponbóczka przez zabawę. A zabawy będą dziecka pokazować roztomajte: ciciok, berek, lajty…
Przez Konioków niejeny piekna cesta, to znaczy droga,
ale przepiękne chodniczki,
i widoki od Śliwkule do Sałajki,
i groniczki jako z bajki,
pomalowane, poprzecinane,
tu potokiem, hań dolinom,
bo niekiedy mgłom sinom,
mówią ludzie: nie idzie się nadziwać,
ze tu człowiek chce furt spływać”.
Zanim jednak tak przejmującą, z serca płynącą opowieścią Józef Broda zapowiedział MAŁY KONIAKÓW, wprowadził zgromadzoną w Szczawnicy publiczność w to, czym jest Święto Dzieci Gór. A widzowie słuchali z zainteresowaniem, zwłaszcza, że dla wielu to zapewne rzeczy nowe, nieznane, bo to przecież widownia często przypadkowa, czas wakacyjny, więc i wielu przyjezdnych pod Palenicą przebywa. Opowiadał więc Józef o najpiękniejszym dziecięcym Festiwalu na świecie:
„30 roków po to, by przypomnieć człowiekowi dorosłemu, że w nim drzemie dziecko, czy się ma lat osiemdziesiąt, pięćdziesiąt, czy piętnaście, czy się jest chłopem, czy babom, czy panockiem, urzędnikiem, zwykłą mamą, czy zwykłym tatą. Po to to jest, żebyście sobie – każdy z was – przypomnieli, że momy dziecięctwo w sobie. I przez te trzydzieści roków, od ’92, bo dwa roki wypadły, idzie o to, by człowiek z człowiekiem był bratem na wieki. <<Jawor, jawor, jaworowi ludzie…>> znocie taką piosenkę: <<Co wy tu robicie? Budujemy mosty dobra i miłości, piękna i radości, człowieczego bytu pełnego zachwytu, by człowiek z człowiekiem był bratem na wieki.>> Żeby czuć ziemię, jaskółeczkę i drugiego człowieka. O to idzie. 14 287 dziecek się przewinęło przez te 30 roków. Ze wszystkich prawie kontynentów. Azja, okolice Polinezji, Europa prawie że cała, Afryka. By dziecko nauczyło się czuć drugiego. Nic więcej.
Radzę wam moi kochani, jak rano wstaniecie i cosik was tam boli, albo macie złe myśli, stońcie se przed lustrem i jak uwidzicie to, co widzicie, to tak powiedzcie: <<Ponbóczku dziękuję Ci za to, że zaczynomy razem ten dzień>>. Tak się uśmiechniecie jak teroz. Uśmiech to jest dziecięctwo! Hej! Hej!”
Zagrały Józkowe gajdy, zaśpiewała Kasia, Józkowa córka. O swobodzie…
A gdy MAŁY KONIAKÓW zakończył swój występ:
„Dziecka z Koniakowa przepięknie to zrobiły. Zapamiętajcie se: Jawor, jawor, jaworowi ludzie, nie dla pana starosty, by człowiek z człowiekiem był bratem na wieki. Wychodziłech na scenę, to żech ujrzoł koncert instrumentów, bo to był mój pierwszy instrument: dziecięctwo”.
Kilka nut na listku.
„Jo wierzył, że ten listek mi pokoże świat. I wiecie, że się tak stało? Żech trochę tego świata uwidzioł?
A tu jest przeszło sto roków instrumentu, co wygrywał na pastwisku, na sałaszach, wysoko. Trzy grupy etniczne je mają: Hucułowie, grupa Wołyńskich Górali i Górale Śląscy, idzie zagrać na nich pieśni maryjne, nabożne, pastyrskie, poczuwejcie”.
A ten instrument, co ma już wiek, to oczywiście trombita Józefa. A do jej dźwięków, znów piękny, biały głos Kasi…
„A tak naprawdę to był sygnał, że nasi kamraci z Turcji zaroz wam pokożą piekno kraina turecko, co prowda mieszkają w Ankarze, wielkim mieście, ale łopiszą piekne łobrozki z centralnej Anatolii, z pięknego miejsca, a w trzecim tańcu przesuniemy się nad Morze Czorne”.
Zapowiedź uzupełniła Kasia Broda:
”Bo taniec to jest piękna opowieść, i człowiek zawsze, jak tańczył to opowiadał historie. Pierwsze historia, jaką opowiedzą dzieci z Turcji to wypas owies. Zobaczymy owce i kozy, zranione, kulejące. Drugi, przepiękny, taniec opowie o ciężkiej pracy na roli. Trzeci – o niesamowitych, wzburzonych falach Morza Czarnego”.
Józef zespół z Turcji przywitał rogiem.
A gdy wybrzmiały już ostatnie dźwięki przejmującej aż do trzewi zurny, zwrócił uwagę na umiejętności muzyka, który potrafi grać i 10 minut bez przerywanego dźwięku, musi myśleć wyłącznie o muzyce. Jest to wręcz rodzaj medytacji.
Miało się ku wieczorowi i dzień się już nachylił, ale Józef zaproponował publiczności w Szczawinie jeszcze zabawę:
„Skoro tak pięknie reagujecie, to spróbujmy razem zakończyć polsko-tureckim gestem, a potem zaśpiewamy jeszcze jedną pieśń. Popatrzcie się: dzieci nie mają oporu, spróbujcie porozmawiać ze swoim dzieckiem w środku, i podejdźcie tutej, żeby dzieci widziały, że dorosły też może się bawić”.
Niektórzy się włączyli, inni jeszcze obserwowali z dystansu.
„Skoro nie wszyscy poszli do tańca, to teraz spróbujmy razem zaśpiewać pieśń, która powstała na tych spotkaniach dziecięcych:
Życie rzeką, życie ptakiem…”
I gesty: jestem, mam i dam…, a w zaprezentowaniu symbolicznego układu dłoni pomogła Józefowi Wiktoria, która uczestniczyła w Święcie Dzieci Gór w roku 2016 i jeszcze pamiętała.
„Słoneczko zachodzi…
Kochani! Będę o tym opowiadał! Cudowna atmosfera! Cudowna! To jest właśnie chleb Boga, to są te ziarenka, by człowiek z człowiekiem był bratem na wieki…”.
Kamil Cyganik
Kierownik biura prasowego Festiwalu