Festiwalowe prawa dziecka

Mężczyzna z brodą gra na drewnianym instrumencie.
Wstęp do 24. ŚWIĘTA DZIECI GÓR.
Prawa dziecka, tak jak i prawa człowieka w ogóle (bo przecież – jak powiedział Janusz Korczak – „nie ma dzieci, są ludzie”) podzielone są na kategorie. Cztery kategorie: osobiste (np. prawo do życia, tożsamości, rozwoju czy bycia w rodzinie),  polityczne lub publiczne (np. prawo do wyrażania własnych poglądów, czy uczestniczenia w stowarzyszeniach), socjalne (np. prawo do godnych warunków życia, opieki zdrowotnej czy odpoczynku), ekonomiczne (np. prawo do nauki).

Dzieci z Wszystkich Gór Świata przyjeżdżające w ciepłe lipcowe dni do Nowego Sącza zyskują jeszcze jedną kategorię praw: prawa festiwalowe. Oto kilka z nich:

Prawo do władania Nowym Sączem, a na pewno sercami jego mieszkańców. To prawo przyznawane jest oficjalnie podczas inaugurującego koncertu na rynku pod Ratuszem poprzez wręczenie kluczy do Miasta. Grupy dzielą się tym prawem podczas dni narodowych. Pierwszego i ostatniego dnia „pajdokracja” sprawowana jest niepodzielnie przez wszystkich uczestników.

Prawo do kamractwa, bodaj czy nie najważniejsze prawo podczas Święta Dzieci Gór. Dzięki niemu każdy ma szansę przekonać się, że różnice w języku, stroju, tańcach, melodiach czy zwyczajach, nie muszą być przeszkodą do zawiązania serdecznych relacji wśród rówieśników z różnych stron świata. Więcej! Mogą być znakomitym pretekstem.

Prawo do nauczenia się przynajmniej jednego nowego tańca jest nierozerwalnie związane z poprzednim. Na dziecięcym festiwalu nie mam mowy o wypalaniu fajek pokoju czy zakopywaniu ciężkiej białej broni. Aby okazać pragnienie, by żyć z kamratem w pokoju wystarczy zatańczyć wspólny taniec. A najlepiej dwa: jego i mój.

Prawo do bycia podziwianym. Bo przecież po to właśnie młodzi ludzie ćwiczą godzinami taniec, śpiew, zabawy, by na scenie pokazać to, co w ich kulturze piękne. A jeśli coś jest piękne to – jak mawiał Cyprian Kamil Norwid – ma zachwycać, po to jest.

Prawo do uśmiechu. A może więcej? Do śmiechu, do radości. Takiej głębokiej, niczym nieskrepowanej. Gwarantem realizacji tego prawa jest wiek i okoliczności. Młodość, wolna od poważnych trosk, bo to przecież wakacje, otoczona innymi młodościami. Tak naprawdę nie trzeba nic więcej, by festiwalowe prawo do radości stało się faktem.

Prawo do łez. Pozornie zaprzeczające prawu poprzedniemu, a jednak paradoksalnie pozostające z nim w związku przyczynowo-skutkowym. Im więcej radości płynącej z przebywania wśród podobnych młodości, tym więcej smutku, gdy trzeba się z tymi młodościami rozstać. Łzy w takim przypadku są jak najbardziej uzasadnione i usankcjonowane festiwalowym prawem.

Prawo do drobnych przyjemności. Takich jak lody w upalne południe czy kąpiel na basenie. To prawo wynika... z programu Festiwalu i w związku z tym jest niezbywalne.

Prawo do obcowania z historią dziadków, jak również pradziadków, czy pra pra... itd. dziadków. To prawo z kolei - gwarantowane regulaminem Święta Dzieci Gór - jest istotą festiwalowych występów. Jest niezwykle istotne, ponieważ łączy się nierozerwalnie z innym prawem: prawem tradycji naszych przodków do tego, by nie odejść w niepamięć.

Korzystajcie!

Kamil Cyganik