Barany już patrzą dumnie na publiczność. Po raz pierwszy trzynaście ich jest w stadzie. Są oparciem dla trzynastu pięknie oprawionych fotografii, a każda - z festiwalowym serduszkiem dla zespołu. Za kulisami powiewają flagi narodowe, tak jak na rynku, podczas inauguracyjnego koncertu. Ale to nie jest koncert inauguracyjny. To finis, który coronat opus.

Mrok. Na telebimie krótki film przenoszący nas do gospodarstwa Józka Brody. Trombita woła, a góry Beskidu Żywieckiego odpowiadają echem.
Na scenie mały chłopiec, rozgląda się. Czwóreczka nieco starszych zaczyna tańczyć w kółeczku, on lata jak samolot, jak ptaszek. I następne dzieci, jak ptaszki na scenie, wśród nich chłopaki z ptaszkami glinianymi. Fletnia pana. „Czyś widział jak sieją mak?”
Cisza. Jak makiem zasiał. Zaznaczona międzynarodowym gestem palca położonego na ustach. Bębenek chorwacki zapowiada kolejny barwny taniec, tym razem do dźwięku dwóch tamburic. Wirują dzieci z każdego zespołu, jakby świat cały toczył się po festiwalowej scenie. Do tańczących podchodzi dorosła para z maleńkim dzieckiem. Wchodzą do kręgu. Ojciec niesie oseska. Matka czule głaska go po głowie. Wszystkie dzieci wyciągają dłonie jakby w geście błogosławieństwa. Odchodzą, a odprowadza ich Józek Broda słowami wiersza Jerzego Lieberta:

Płynie Twój strumień, Panie,
Porusza moje ziemie, otwiera moje skały,
Twarde, znieruchomiałe.
Pozwól za tym strumieniem i miodu, i mleka
Ludziom wejść na nie.
O człowieka, o miłość człowieka,
Modlę się, Panie.
„Kukułeczka” wprowadza na scenę defiladę. I teraz to już nie jest ta „Kukułeczka” z programu zespołu chorwackiego, to już jest ta właściwa. Koniec się zbliża. Ale na razie…
- Pasiesioj! – woła reżyser Festiwalu Józef Broda. - To już wiemy o co idzie. Radujmy się, syćmy oczy, rozumne serce. Pięknie pytom gazdę Festiwalu, Pana Antoniego Malczaka.


Pani Bożena Jawor: - Dobrze, że jesteśmy tu razem. Deszcz jest bardzo potrzebny, ale chyba każdy myślał dziś, patrząc na pogodę, że Nowy Sącz płacze. W imieniu władz miasta - gorące podziękowanie dla pana dyrektora, dla pani dyrektor, bo – jak się kiedyś dowiedziałam - już za dwa tygodnie zaczynają organizować następny festiwal. Wszystkiego dobrego dla uczestników, zapamiętajcie Nowy Sącz.

Chwila, która pokazuje, że festiwal się nie kończy. Starzy gazdowie z Małych Lachów czytają przesłanie, w którym przyznają, że po Festiwalu pojmują różnicę między sobą a kamratami, ale wiedzą też, że w istocie są podobni, a do dorosłych wołają o świat bez wojen, w którym panuje miłość. I przekazują kostur. Dzieci z zespołu PIECUCHY z Nawojowej "biorą kostur pokornie i gazdować będą honornie.” Kukułeczka zamyka oficjalną część koncertu.
Teraz przez scenę płynie sama istota Święta Dzieci Gór. Na scenę wchodzą dwie tablice z nazwami zespołów kamrackich i flaga zespołu z zagranicy. Najpierw tańczy polski zespół, potem oba zespoły prezentują tańce kamrackie, których nauczyli się przez tydzień wspólnego „żywobycia”. Schodzą razem, zawsze odprowadzani oklaskami publiczności, ale po chwili na scenę wraca grupa zagraniczna, prezentując swój kilkuminutowy występ.

Zespoły z soboty muzyką dud i śpiewem o swobodzie wprowadza Józek Broda. Na scenie stają trzy kapele. Zaczyna się od podhalańskiego „zbója”, potem polski taniec kamracki, chwila zawieszenia, jakby decyzja, kto ma zagrać. Zagrali muzycy z Ekwadoru, taniec prowadzony przez instruktorkę z DANZA E IDENTIDAD. Wreszcie największa na tegorocznym Festiwalu kapela zagrała czeski taniec kamracki. Ależ to piękne: Czeszka z Ekwadorczykiem, Czech z Polką, Polak z dziewczyną z Ekwadoru. Sama esencja najpiękniejszego Festiwalu dziecięcego na świecie. Zgodnie z kolejnością tańców kamrackich na scenę wraca zespół z Ameryki Południowej. Nasi południowi sąsiedzi kończą tę kamracko-koncertową część wieczoru.
Do mikrofonu podchodzi Józek Broda. W ręku ma najsmutniejszy instrument. Okarynę. Znów „Kukułeczka”, tym razem podjęta przez kapelę z Chorwacji. Wbiegają dzieci z Kraju Basków. I tylko one. I nikt inny. Baskijka gwiżdże na palcach. Drugi raz… I wtedy dwie dziewczyny z jej zespołu zaczynają grać piosenkę, którą kończyły każdy ich występ, piosenkę rodzącą sznur połączonych dłoni, biegnących przez scenę i widownię. I tak się właśnie dzieje. Ze wszystkich stron wbiegają kolorowe korowody z całego świata. Zbiegają się (czy tylko ja ryczę jak bóbr?), chwilę tańczą w gromadach na gruzińską nutę.